Zachowując konwencję przyjętą w pociągu krótka relacja z giełdy. ( czytać z przymrużeniem oka )
Giełda bardzo nieudana. A szczególnie towarzysko. Podróż musiałem odbyć w towarzystwie kilku tzw. zbieraczy, którzy spoglądali spode łba zawistnym okiem na każdego kto pojawił się w okolicach 22:00 na dworcu Warszawa Wschodnia.
Już po przywitaniach było widać, że nie łączy tych ludzi nic, ani serdeczność, ani towarzyskość nie mówiąc już o więzach przyjacielskich.
Nikt nie poczęstował na dworcu nikogo pyszną naleweczkę z cytrynką i domieszką bardzo dobrej kawy waniliowo orzechowej. Nikt nie rzucił się zajmować przedziałów, a w końcu nikt nie udostępnił swoich dubli w przedziale podczas podróży.
Nikt nie poczęstował kabanosem i ogórkiem kiszonym i kolejną nalewką na spirytusie. Nikt nie kupił litra wódki w Poznaniu. Nikt nie pomagał w niezaśnięciu.
A na giełdzie to już nie mówię. Ani nie było z kim pogadać. Ani nikt się nie uśmiechał i nie ściskał z serdecznością prawicy. Nie było się z kim wymieniać no i kapsle jakieś takie od morskiej bryzy pordzewiałe.
Nie mówiąc już o tym, że z nikim nie można było się przejść wzdłuż Odry w budzącym się o świcie mieście Szczecinie.
A w powrotnej drodze, nikt nie dbał o to aby się Bucikowi dobrze spało. Nikt nie pił wódki na dworcu w Kutnie przegryzając kiełbasą.
Co poniektórzy zajmowali się tylko podrywaniem na pasję birofilistyczną dzierlatek w pociągu
I właśnie za to nie dziękuję całej ekipie, nie jestem wdzięczny i strzelam focha na myśl, że jak mnie nie zabierzecie na każdą kolejną giełdę na której będziecie to będę bardzo zły.
Szacunek: Jurek, Ewa, Lolek, Emil, Pluto, Danio, Smoku, Grzegorz-Etykieciarz, Andrzej z Poznania i wszystkich, których nie wymieniłem.
Obolały, skacowany, zmiętolny i bardzo bardzo (nie:)- szczęśliwy po giełdzie Szczecińskiej - Wasz Bucik