komercja
: 13 czerwca 2011, 17:16
Odkąd mam Internet w domu to i łatwiej zabrać mi się zabrać do pisania na takie tematy. Po prostu, przy drugim zbiera mi się na zwierzenia.
Wiecie. Kiedyś było lepiej. I nie piszę tego dlatego, żeby zgodnie z obecnie panującym trendem negować wszystko, ale naprawdę z tęsknoty, za tym czego doświadczyłem na początku moich kontaktów z innymi kolekcjonerami - mojego istnienia w Internecie. Może to tylko moje odczucie, ale gdzieś przepadła taka spontaniczność, radość z każdego zdobytego kapsla. Wspaniałe wymiany czy to osobiste, czy też mailowe. Coraz częściej "dostaję w twarz", i nawet nie bardzo wiem jak się zachować. Ci, z którymi zdarzyło mi się mieć kontakt osobisty wiedzą, że zawsze starałem się cenić możliwość dania radości komuś znacznie bardziej niż zdobycie czegoś nowego. I dopóki co miesiąc realizowałem przynajmniej po kilka wymian, te gorsze odchodziły w zapomnienie. Teraz czasu mniej, więc i wymagania większe. No i frustracja.
Gdzie te czasy, gdy po powrocie z mojej pierwszej giełdy w Lublinie, zachwycony byłem nie tylko ja ale i moja żona, która jedynie stara się tolerować moją pasję.
I nie chcę, żebyście uważali, że chciałbym coś raptem zmieniać. Za długo żyję na tym świecie aby w to wierzyć. Ale żal mi tych czasów, przecież wcale nie tak odległych. Całe szczęście, że są jeszcze osoby, z którymi samo spotkanie daje mi trochę radości (chociaż nigdy wylewny nie bywałem). Dzięki Wam chłopaki z Zielone Kartki, nie wiem co prawda jak jest dzisiaj, ale te moje jedyne (trzecie), wspominam z dużą nostalgią.
Wiecie. Kiedyś było lepiej. I nie piszę tego dlatego, żeby zgodnie z obecnie panującym trendem negować wszystko, ale naprawdę z tęsknoty, za tym czego doświadczyłem na początku moich kontaktów z innymi kolekcjonerami - mojego istnienia w Internecie. Może to tylko moje odczucie, ale gdzieś przepadła taka spontaniczność, radość z każdego zdobytego kapsla. Wspaniałe wymiany czy to osobiste, czy też mailowe. Coraz częściej "dostaję w twarz", i nawet nie bardzo wiem jak się zachować. Ci, z którymi zdarzyło mi się mieć kontakt osobisty wiedzą, że zawsze starałem się cenić możliwość dania radości komuś znacznie bardziej niż zdobycie czegoś nowego. I dopóki co miesiąc realizowałem przynajmniej po kilka wymian, te gorsze odchodziły w zapomnienie. Teraz czasu mniej, więc i wymagania większe. No i frustracja.
Gdzie te czasy, gdy po powrocie z mojej pierwszej giełdy w Lublinie, zachwycony byłem nie tylko ja ale i moja żona, która jedynie stara się tolerować moją pasję.
I nie chcę, żebyście uważali, że chciałbym coś raptem zmieniać. Za długo żyję na tym świecie aby w to wierzyć. Ale żal mi tych czasów, przecież wcale nie tak odległych. Całe szczęście, że są jeszcze osoby, z którymi samo spotkanie daje mi trochę radości (chociaż nigdy wylewny nie bywałem). Dzięki Wam chłopaki z Zielone Kartki, nie wiem co prawda jak jest dzisiaj, ale te moje jedyne (trzecie), wspominam z dużą nostalgią.