No to moja kolej, choć bardziej opisowa
Wyprawa
Zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami z Pluto, o 15:09 mieliśmy pociąg z Warszawy Śródmieście, którym jechaliśmy do Chineta. Taki szczegół, ale Pluto dobiegł do dworca o 15:08 i cudem się wyrobiliśmy. Podróż raczej szybka, choć mało przyjemna, bo w piątek wydostanie się z Warszawy kolejką podmiejska to katastrofa.
Na umówionej stacji przesiedliśmy się do auta i z Chinetem oraz jego synem wyruszyliśmy do Nowego Sącza. Tym razem czas się dłużył jak cholera, a mijane po drodze kolejne wypadki sprawiły, że dojechaliśmy na miejsce około 22:30. Tu dodam, że gdyby nie refleks Chineta, to na giełdę byśmy w ogóle nie dotarli. Otóż jakiś pijaczyna wypadł na środek ulicy, a że było już maks ciemno to wyżej wspomniana zdolność kierowcy i łut szczęścia spowodowały że mogliśmy jechać dalej. Co by nie było akapitu bez Pluta dodam, że oczywiście całą akcję przespał

.
W końcu Nowy Sącz !!
U drzwi przywitali nas gospodarze, czyli wyżej wspomniana „B Family” oraz Yoreck z rodzinką i Falos. Kolacyjka, piwko, ploty etc. spowodowały, że oprócz biednych kierowców wszyscy zapomnieli że o trzeciej rano jest pobudka. Osobiście wyrównałem rekord Bucika z ZK3 i poszedłem spać o drugiej, ale … byli lepsi, gdyż co po niektórzy w ogóle nie spali. Warto zwrócić uwagę na dialog Pluta i Dania o godz. 2:30.
(P) Ty która jest godzina
(D) 2:30
(P) to śpimy pół godziny ?? to ja spodni nie zdejmuję
W ciuchach, czy bez, po spaniu czy też wyczekiwaniu, wszyscy zerwali się około 3 na nogi. Pierwszym tematem dnia był jak się okazało, błędnie sugerowany przez Miodka rekord w chrapaniu Chineta. Krzysiek był na tak zwanym cenzurowanym i co chwila ktoś podsłuchiwał czy faktycznie powtórzy swój wyczyn. Zamiast tego mogliśmy wysłuchać jedynie symfonii Yorecka.
Martin
Myślałem że do Martina jest ze 150 km maks, a wyszło nam ponad 200. Z małą przerwą na siuru dojechaliśmy i … naprawdę jestem pod olbrzymim wrażeniem. Sam fakt, że wyżej wypowiadający się dołożyli spore liczby do zbioru, już świadczy o konkretach, a ja dorzucę 450 moich kapsli, czy też 550 kapsli Pluta. W trakcie giełdy wyszedłem zapalić i postanowiłem oszacować liczbę pojazdów przybyłych biriofili. Wyszło ich około 180 !! Ze zdobyczy własnych napomknę choćby Bhutan, Kongo Demokratyczne, Pakistan, Syrię, Kambodżę czy Mongolię. Ceny kapsli kształtowały się od 0,05 do 1 Euro (mniej więcej). Faktycznie przydarzyła się wpadka organizacyjna w postaci rozdania nagród nie tym osobom, które je wylosowały, ale kto by się tym przejmował.
Na trzy samochody jak pojechaliśmy tak i wróciliśmy. Przed granicą mieliśmy oczywiście postój na zakupy a potem tak naprawdę się zaczęła giełda towarzyska u „B Family”. Początek to przepyszny obiadzik oraz przegląd kapsli które przywieźliśmy. Potem jak prawdziwi birofile siedzieliśmy przy stole kolejno przy Finlandia Brewery, jakimś czeskim uzdatniaczu, Stock pils, Dębówce z Łąck Brauerei i ……………. Rakiji – Ci co byli to wiedzą. Całość przeplataliśmy tańcem, plotami, przemyśleniami, czy też przeglądem kolekcji Dania. Osobiście jestem pod olbrzymim wrażeniem muzycznej kolekcji (kasetowej) gospodarza przy której akompaniamencie siedzieliśmy ponoć do 4.
Powrót
Wszystko co piękne musi się skończyć, a w moim przypadku skończył to Pluto stojący nad moim legowiskiem „Lolek dawaj bo musimy jechać”. Prysł czar i wróciliśmy do rzeczywistości. Powrót do domu zaczęliśmy pociągiem relacji Nowy Sącz – Tarnów. Na dzień dobry zepsułem drzwi od wagonu, choć sam nie wiem jak? Generalnie pociąg jednak ruszył, a my przy Smadnym Mnichu przeglądaliśmy na spokojnie zdobycze. W Tarnowie mieliśmy chwilkę żeby coś zjeść i w tym miejscu ostrzeżenie

przed budką przy Dworcu, a na pewno serwowanymi tam kebabami. Ani to nie wyglądało, ani nie smakowało jak ów smakołyk. Tarnów – Kraków, to raptem godzinka, choć z nerwami bo w Krakowie mieliśmy 4 minuty na pociąg do Wawy.
Widząc tłumy na peronie rozstawiliśmy się aby ktoś z nas wskoczył i zajął miejsca. Niestety pociąg już był prawie pełny. Mi udało się wejść i na korytarzu zająłem miejsce stojące !! dla Pluta (pozdrowienia dla PGA

), który aby się do mnie dostać musiał wchodzić oknem. Wizja była przeokropna ale … jakaś starsza pani wychyliła się z przedziału i powiedziała że ma jedno wolne miejsce. Pluto podjął się negocjacji i po chwili siedzieliśmy w środku.
Jak się później okazało, nie wiem czy lepiej na tym wyszliśmy, a wszystko za sprawą synka jednej z Pań - Maciusia. Jak ktoś może wyobrazić sobie najgorszego 8 letniego dzieciaka, to powinien mieć na imię Maciek.
Teraz już w domu i rozpamiętuję całą eskapadę. Jedyne co mogę wrzucić na zakończenie to:
A kto nie był niech żałuje.
Dla gospodarzy 5 z plusem. Dla giełdy 5 z plusem. Dla towarzystwa z którym się bawiłem 5 z plusem.
indywidualne pozdrowienia dla:
- Jana co cygana nie lubi,
- Jackiego co rakiją imprezy kończy,
- Izy i Ewy za taneczne szkolenie,
- Yorecka za Magnata o którym się nagadć sporo musiałem,
- Chineta z refleksem bo nas dowiózł w całosci,
- Pluta kompana,
- Falosa "Sandecyjnego" i wlepki jego,
- Szafy Dania,
córek i syna braci kapslowej.